Przebrnąłem. Może i klasyka, może i kultowy, może to może tamto, ale radzę oglądać jak się ma naście lat. Później to już kicz i popelina. Marlboro co nie pali i Harley co nie pije - familiada i gloria amerykańskiego stylu życia. Film do posiadania dla pamięci na kasecie vhs. Mieć, złożyć na półce i co jakiś czas patrzeć jak się kurz odkłada. Ale wsadzić dość głęboko, bo jest więcej o wiele lepszych takich filmów, które na półce z vhs'ami zlec powinny i czekać nie wiadomo na co. Z czystej potrzeby gromadzenia sentymentów.
Nie wiedziałem co oglądam. A miało być tak pięknie - zapełnić trochę czasu. A podczas filmu zrobiłem obiad, wypiłem piwo, nakarmiłem pożyczonego zająca, włączyłem pralkę, gazetę przejrzałem... tak by się czymś zająć. Nie te klatki na moje stare zziębnięte kości. Nie ta wizja. Taki sobie zapychacz. Jak ktoś pamięta z dzieciństwa i się podobał to cześć i chwała, bo w sumie o to chodzi. Właściwie lepiej mieć takie wspomnienia, niż pamiętać bandę przerośniętych lateksowych zboczeńców, nieporadnie wymachujących rękoma i całość jeszcze gorzej zrealizowana. Z reszta czy to power rangers będą jeszcze dzieciaki pamiętać?
A nie ważne. Harley Davidson i Marlboro Man... otrząsnę się, zagryzę cytryną, założę swój płaszcz bohatera i pójdę dalej walczyć z bezsensem. Może tym razem uda mi się opanować świat?
Razi mnie niekonsekwencja Twojego postępowania: piszesz niepotrzebny nikomu komentarz, w dodatku tak drażniąco bombastyczny a potem idziesz walczyć z bezsensem... Może powiesz mi jaki sens miała ta wypowiedź? Czy to tylko smętny bełkot niespełnionego niedoszłego poety?
PS Moja niechęć nie wynika z sympatii do filmu, bo nawet go nie widziałam.
Najpierw obejrzyj film a później możemy podyskutować - jeśli na kółku wędkarskim Cię tego nauczyli, albo na zajęciach ślusarskich. Inaczej to jest tylko bełkot niespełnionej feministki. To portal filmowy, więc jeśli chcesz się przerzucać inwektywami, lub opiniami personalnie, to skocz może na jakiś czat, albo portal plotkarski typu pudelek?